środa, 15 czerwca 2011

czerwony młyn

dziś zaczerpnę nieco z wcześniejszego blogu. trudno mi określić od czego się zaczęło, jak rozwijała się moja sieć skojarzeń. zacznę więc może od tego, czym otworzyłam tamten post.


     
[  Marzeniem spełnianym jeszcze rzadziej było olbrzymie ciastko malinowe za jedenaście franków. Na kruchym spodzie, z żółtym kremem i galaretką. Ciastka malinowe hipnotyzowały mnie z wystaw cukierni. Dla nich chciałoby się być bogatą. Kupować jedno dziennie bez wyrzutów sumienia, życiowy ideał. Jedząc je czułam się trochę jakbym przyjmowała komunię szczęśliwości [...]

Nie powinnam być już dzieckiem. Ciastko należało zamienić na coś praktycznego. Buty, koronkowe majtki. Musiałam w nich iść heroicznie po swoje.Bohaterka przemierzająca Paryż w rytm tanga]





PRZEPIS na serowo -miętowe kluski z migdałami i truskawkami

kotkę twarogu rozgnieść w misce widelcem, dodać jajko, pół szklanki mąki, posiekaną drobno garść świeżych liści mięty, szczyptę soli, łyżeczkę cukru.
migdały w całości  pokroić na 3 cząstki- skarmelizować na patelni: rozpuścić 2 łyżki masła i łyżkę miodu, podsmażyć z masy formować drobne kluski i rzucać na osolony wrzątek. gotować chwilę, do wypłynięcia na powierzchnię.
polać kluski migdałami z masłem, udekorować truskawkami.


smacznego :)



fragment "Transu" zakończył się przywołaniem Paryża- stolicy artystycznej bohemy, wylęgarni cudownych, natchnionych i zazwyczaj niespełnionych za życia marzycieli... książka do której wciąż mogę wracać to  Moulin Rouge biografia fenomenalnego artysty-  hrabiego Henri de Toulouse-Lautrec'a. jakże to smutna historia o kochającej życie, kolory, kobiety, piękno duszy zaklętej w okaleczone chorobą ciało kulawego karła. tak, Henri był rzeczywiście hrabią, pochodził z bardzo majętnej rodziny. co z tego? tu potwierdza się przysłowie ,że pieniądze szczęścia nie dają. zabawny dziwoląg mógł się odnaleźć jedynie w wylęgarni podobnych mu istot- krainie rozpusty, tańca, pijaństwa, czyli Moulin Rouge. nade wszystko jednak ten szemrany półświatek był zdarty z wszelkich krępujących wolność konwenansów i hipokryzji .tam można było spotkać czyste piękno bijące od zwyczajnych ludzi, którzy chcieli  po prostu zaznać odrobiny szczęścia. bardzo lubię twórczość Toulouse-Lautrec'a. jest ona prawdziwa, piękna, choć  przerysowana i pełna  karykatur ludzkich słabości. zachwyca mnie ten dynamizm, kipiąca energia i wyzierające z oczu szaleństwo malowanych postaci . szaleństwo samego hrabiego, który uśmierzał swój ból, tęsknotę za miłością i smutek zielonym absyntem.  w szaleństwie tym nie zapominajmy jednak ,że Toulouse-Lautrec'a wniósł ogromny wkład w propagowanie plakatów jako formy reklamy. czymże byłby dzisiejszy świat bez atakujących nas ze wszech stron obrazów zachęcających na do kolejnych zakupów ...







całość paryską zakończymy filmem.
Moulin Rouge z nicole kidman i ewanm mcgregor'em.
nie ma sensu się tu rozpisywać. jeśli ktoś lubi musical w przekoloryzowanej, zapierającej dech w piersiach scenerii, z piękną grą aktorską, fabułę o nieszczęśliwej miłości, intrydze, cudne piosenki- musi ten film zobaczyć :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz